środa, 4 maja 2016

Biblioteka: Monte Cassino, cz.I


Początki skryptorium, jak i bibliotek w świecie postantycznym nierozerwalnie związane są ze wspólnotami Świętego Benedykta. 
Monte Cassino, dziedziniec wewnętrzny.


Ciekawe jednak, że w regule spisanej przez Benedykta na Monte Cassino, zawierającej nieraz szczegółowe informacje co powinno się w klasztorze znaleźć, brak bezpośrednich informacji o skryptorium, czy też bibliotece.


O czytaniu św. Benedykt pisał w rozdziale 48, poświęconym…pracy fizycznej. Dotyczy on jedynie okresu przed i w trakcie Wielkiego Postu:

”W dniach Wielkiego Postu od rana do końca godziny trzeciej niech poświęcą [mnisi] czas czytaniu, a następnie do godziny dziesiątej wykonują powierzoną im pracę.”
Święty Benedykt spisujący regułę, Herman Nieg (1849-1928).


Zaznacza on również potrzebę wyznaczenia osoby sprawdzającej braci, czy należycie oddają się lekturze:

„W godzinach, w których bracia mają zajmować się czytaniem, będą oni obchodzić klasztor i patrzeć czy nie znajdzie się ktoś opieszały, kto nic nie robi albo gada, zamiast pracowicie czytać…”

 We fragmencie, w którym Benedykt pisze o potrzebie czytania w okresie Wielkiego Postu, wspomina bibliotekę:

 […] każdy otrzyma z biblioteki jedną książkę, którą powinien przeczytać od pierwszej do ostatniej strony w całości.”


Właściwie jest to jedyny fragment Reguły, w której Benedykt pośrednio wspomina istnienie na Monte Cassino biblioteki klasztornej. Wygląda jednak na to, że swoje znaczenie zyskała w wiekach późniejszych, kiedy z czasem takie klasztory jak ten na Monte Cassino stały się skarbnicami wiedzy wszelakiej.

wtorek, 19 kwietnia 2016

O pewnej grzesznej Gudzie oraz innych żeńskich skrybach.

W jednym z niemieckich manuskryptów z końca XII wieku umieszczony jest inicjał „O”, w którym znajduje się portret kobiety i napis: „Grzeszna kobieta Guda napisała i ozdobiła tę książkę”.

Myśląc o skrybie wyobrażamy sobie raczej mężczyznę, przeważnie mnicha, pochylającego swą tonsurę nad pergaminem. Wiele  osób może być więc zaskoczona faktem, że już od wczesnego średniowiecza również w klasztorach żeńskich znajdowały się zakonnice spełniające funkcje skrybów, iluminatorów lub najczęściej posiadające w ręku fach jeden jak i drugi.

Christine de Pisan, autorka, pierwsza w Europie zawodowa literatka, żyjąca na przełomie XIV i XV wieku.

Już pod koniec III wieku teolog i historyk chrześcijański Euzebiusz z Cezarei pisał o potrzebie zatrudniania kobiet jako kopistów, a w  V wieku wymagano od zakonnic umiejętności pisania i czytania, tak aby mogły poświęcić przynajmniej dwie godziny dziennie na studiowanie.

Klasztor chociaż kojarzony z miejscem zamkniętym, odseparowanym od rzeczywistości, dla kobiet niejednokrotnie mógł być miejscem, w którym mogły one dać upust zdolnościom twórczym. Coś czego nie mogły robić prowadząc życie rodzinne, czyli pisanie lub przepisywanie ksiąg mogły wykonywać za klauzurą.

Najwięcej informacji o skrybach i iluminatorach w żeńskich klasztorach pochodzi z XII wieku. Wiemy o istnieniu zakonnic kopistów z tego okresu w Niemczech, Francji, Szwajcarii, jak i na terenie Alzacji, Bawarii, Monachium oraz Austrii.

Niektóre z zakonnic były naprawdę wykształcone, jak chociażby siostra Leukardia z Mallersdorf, która oprócz języka niemieckiego znała grekę i dzięki czemu wzbogacała bibliotekę klasztoru pracowicie kopiując dzieła w tych językach.

 Przede wszystkim jednak trzeba napisać o  Herradzie z Landsbergu. W roku 1185 jako mniszka klasztoru Hohenburg w Alzacji ukończyła pisać oraz iluminować  Hortus deliciarum, czyli „Ogród przysmaków” . Bynajmniej nie była to książka kucharska. Chodziło o przysmaki czysto intelektualne. Jej dzieło bowiem było rodzajem encyklopedii, zawierające oprócz wyciągów z dzieł Ojców Kościoła i Pisma Świętego rozprawy filozoficzne, astronomiczne,  geograficzne, a także fragmenty mitologii antycznej, czy historii powszechnej, a nawet pieśni wraz z zapisami nutowymi. Jednym słowem było to kompendium wiedzy człowieka XII-sto wiecznego. Niestety  znamy je jedynie fragmentarycznie z XIX-sto wiecznych odpisów i kopii miniatur. Wykonano je na kilkadziesiąt lat przed tym jak księga została zniszczona w czasie bombardowania Sztrasburga w roku 1870, gdzie kodeks się wówczas znajdował.

Siedem sztuk wyzwolonych z Hortus deliciarum. 
 
Piekło z Hortus deliciarum




Imion sióstr, które parały się kopiowaniem i ozdabianiem ksiąg można byłoby wymienić więcej, jak chociażby siostra Gertruda z klasztoru w Schwartzenthau, czy Dimuda z klasztoru Wessobrun. Poza nimi  zapewne istniała cała rzesza zakonnic-skrybów anonimowych. Wiele znanych nam kodeksów mogło zostać spisanych ręką kobiecą, problem w tym, że do XII wieku nie wielu skrybów umieszczało swoje kolofony,  takie jak ten siostry Gudy zacytowany z początku postu.


Od XIII wieku, kiedy fach kopisty powoli zaczyna przechodzić w ręce świeckich wśród nich pojawiają się także kobiety.  We Włoszech, na przykład, w  dokumentach z tego wieku można znaleźć informacje o aż 139 kobietach-kopistach. 

środa, 30 marca 2016

Biblioteka: "żądza posiadania książek", czyli o bibliotece Załuskich słów kilka.

W naszym cyklu poświęconemu bibliotekom przeskakujemy  nietypowo z początków bibliotek średniowiecznych na wiek XVIII.

„Jedni pałają namiętnością do koni, drudzy do ptaków, inni do zwierząt, a mnie atoli od chłopięctwa ogromna opanowała żądza posiadania książek”. Mawiał Józef Andrzej Załuski, który już w wieku 18 lat posiadał wcale nieskromny księgozbiór.
Józef Andrzej Załuski

Zacięcie bibliofilskie odziedziczył po swoich przodkach również starszy z Załuskich Andrzej Stanisław. Miał on pokaźny księgozbiór na Marywilu w Warszawie.

Z dwóch braci prawdziwym miłośnikiem starodruków był jednak Józef, który kiedy tylko opanowywała go „żądza posiadania książek” potrafił się imać najróżniejszych sposobów, aby je zdobyć. Najczęściej po prostu księgi kupował lub dostawał w darze, ale bywało, że  pożyczał je…z nadzieją, że nikt nie upomni się o ich zwrot. Zdarzało się czasami, że  kiedy zawiodły wszelkie legalne środki pozyskania dzieła, uciekał się do kradzieży bezpośredniej.

Wizyta Józefa w watykańskiej bibliotece stało się dla młodego Załuskiego inspiracją to stworzenia podobnej biblioteki w Polsce. Pamiętajmy, że w XVIII wieku w naszym kraju istniały prywatne księgozbiory, ale  nie było ż a d n e j biblioteki narodowej. Wiek zwany „oświeconym” takowej się domagał.

Dwaj bracia Załuscy dopięli w końcu swego i otworzyli bibliotekę w pałacu Daniłowiczowskim w Warszawie, dokładnie 8 sierpnia 1747 roku.
Zygmunt Vogel, biblioteka Załuskich.


Biblioteka jak każde miejsce publiczne musiała posiadać swój regulamin przestrzegany przez jej użytkowników. W zapisach tegoż były takie, które nas dzisiaj nie powinny dziwić: zachowanie ciszy, wpłacanie kaucji i zostawianie dokumentów tożsamości przy wypożyczaniu książek, ale są i takie, które dzisiaj praktykuje się cokolwiek (jeśli w ogóle) rzadko, jak to, że przed czytaniem powinno się odmówić Zdrowaś Mario, w intencji fundatorów biblioteki.
Exlibris biblioteki Załuskich.


Kradzież książek uznawano za świętokradztwo, i aby temu zapobiec Załuscy postarali się nawet u Papieża o ewentualne nakładanie ekskomuniki na złodziei bibliotecznych (Ciekawe, czy czyniąc to Józef Andrzej bił się w pierś na wspomnienie rzadkich, ale jednak stosowanych przez niego sposobów powiększania swego księgozbioru).

Losy biblioteki były długie i zawiłe i nie miejsce tu, aby je opisywać. Wystarczy tylko wspomnieć, że znaczna część księgozbiorów braci Załuskich znajduje się od końca XVIII wieku do dzisiaj w rosyjskiej Bibliotece Narodowej w Sankt Petersburgu i wciąż czeka na powrót do kraju.

W Polsce bibliotekę Załuskich zastąpiła po wojnie Biblioteka Narodowa. 

środa, 17 lutego 2016

Pulpit

Pisząc o średniowiecznych manuskryptach wiele miejsca poświęca się na opis gęsich piór, atramentu, pergaminu, czy pracy skryby oraz powstawania samych kodeksów. Warto jednak poświęcić chociażby krótką wzmiankę o pomijanym zwykle, a jednak  istotnym meblu bez którego trudno byłoby obejść się kopiście podczas pracy – pulpicie.
Liczne zachowane figurki skrybów egipskich pokazują nam pisarzy siedzących bezpośrednio na ziemi i trzymających zwój papirusu rozwinięty na skrzyżowanych nogach.
Egipski skryba.
 Tak pisano w kraju faraonów, w przypadku średniowiecznych skrybów było jednak inaczej. Potrzebowali oni zorganizowanej przestrzeni do przepisywania ksiąg. Pulpit stanowił więc podstawowe wyposażenie każdego średniowiecznego skryptorium.

Od XV wieku zaczęło upowszechniać się pisanie na płaskim blacie stołu. Wcześniej używano powierzchni ułożonych pod kątem mniej więcej 45 stopni.

Często blat pulpitu nakrywano suknem, aby nie poniszczyć kart pergaminu (pamiętajmy, że skryba nie dostawał pustej księgi do której przenosił treść z książki kopiowanej ale osobne arkusze). Poza bezpośrednim miejscem pracy kopista potrzebował miejsca gdzie mógłby umieścić oryginalny tekst, najlepiej w bezpośrednim sąsiedztwie.

Na dwóch poniższych ilustracjach widzimy postać Jean’a Miélot’a, XV-wiecznego już autora, kopisty i iluminatora zarazem. Siedzi przy dużym pulpicie, nad którym znajduje się mniejszy, z leżącym na nim otwartym tekstem. Jeden ruch głową wystarczył mu, aby zerknąć na kolejna linijkę tekstu, którą mógł przepisać.

Istniały również pulpity przenośne, które  służyły do pisania oraz jako poręczne skrzyneczki do przechowywania narzędzi pisarskich. Były one zwykle niewielkie i pochyłe nieznacznie w porównaniu z pulpitami stojącymi w skryptoriach.

Skryba z przenośnym pulpitem. Detal architektoniczny z katedry Chartres, Francja.
Jak widać na załączonej poniżej ilustracji na swój sposób przenośne pulpity funkcjonują dzisiaj i chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć dlaczego słysząc słowo pulpit myślimy raczej o komputerach, a nie o średniowiecznych klasztorach.








środa, 3 lutego 2016

Biblioteka: "jak twierdza bez zbrojowni".


Rozpoczynamy nowy cykl, który dotyczyć będzie bibliotek. Nie tylko średniowiecznych!

Biblioteka opactwa benedyktynów w Melku, Austria
Księgi początkowo gromadzone były jedynie w miejscach takich jak klasztory. 

W wieku XII mawiano: 

"Klasztor bez ksiąg jest jak twierdza bez zbrojowni. Biblioteka jest prawdziwym skarbem klasztoru. Bez niej jest on jak kuchnia bez kotła, stół bez potraw, rzeka bez ryb, ogród bez kwiatów, sakiewka bez pieniędzy, winnica bez winogron, wieża bez strażnika, dom bez sprzętów".

Biblioteki mogły być małe i znajdowały się w pomieszczeniach zwanych  armarium. Nazwa ta pochodzi od łacińskiego słowa arma oznaczającego broń. Traktowano więc książki jako broń duchową, a klasztor bez biblioteki, jak czytaliśmy wcześniej, jako: „ twierdzę bez zbrojowni”.

Pierwszą klasztorną biblioteką o jakiej wiemy była ta założona przez Kasjodora w zbudowanym przez niego w roku 540 klasztorze w Vivarium.


Potem powstawały kolejne w innych częściach świata średniowiecznego: we Włoszech (Bobbio, Pomposie), Francji (Luxeuil, Tours), Hiszpanii (Kordoba, Ripoli), Niemczech (Ratyzbona, Lorsch, Fulda), czy w Szwajcarii, w opactwie Sankt Gallen.


piątek, 22 stycznia 2016

Skryba, rękopis i niedźwiedź


Czy zetknęliście się Państwo z powiedzeniem, że „książki są pokarmem duszy”? Zapewne tak, zwłaszcza, że odwiedzacie Państwo stronę książkom poświęconą.

W skryptorium dzisiaj ciekawostka, która pokazuje, że głód książki może być iście niedźwiedzi.

Był wiek XII. Piotr Czcigodny, opat klasztoru benedyktynów w Cluny, a dzisiaj święty Kościoła Katolickiego (w Cluny „nie było ani jednego opata, który nie był święty” pisał Grzegorz VII) przesłał list do przeora Wielkiej Kartuzji. Treść listu stanowiła prośba, typowa jak na owe czasy, wypożyczenia księgi. W średniowieczu Książki wędrowały z klasztoru do klasztoru kopiowane tam i oddawane z powrotem. Natomiast nietypowe było umotywowanie przez Piotra Czcigodnego prośby skierowanej do kartuzów:

„…prześlij nam, jeśliś łaskaw, wolumen z listami św. Augustyna, zawierający listy do św. Hieronima i Hieronima do Augustyna. Wygląda bowiem na to, że większa część naszego wolumenu została zjedzona przez niedźwiedzia.

Tło całej historii niestety jest nam nie znane. A szkoda, bo zapewne musiała być ona nie lada ciekawa. Ten list tak spodobał się nauczycielce historii ze Stanów Zjednoczonych Katy Beebe, że wypełniając luki w historii przy użyciu bogatej wyobraźni napisała książkę dla dzieci: „Brat Hugo i Niedźwiedź”.

Niestety książka dostępna jest jedynie w języku angielskim, ale może ktoś kiedyś pokusi się o wydanie jej po polsku?

Poniżej filmik prezentujący ilustracje S.D. Schindler’a do  książki Pani Beebe.




wtorek, 5 stycznia 2016

Wielkie kodeksy biblijne, cz. II - Codex Alexandrinus



W jednym z wcześniejszych postów omawialiśmy Kodeks Synajski, jeden z tzw. Wielkich Kodeksów Biblijnych. Dziś zaprezentujemy kolejny z przedstawicieli najstarszych zachowanych uncjalnych kodeksów zawierających tekst Starego i Nowego Testamentu – Kodeks Aleksandryjski.



Powstał najprawdopodobniej w I-szej połowie V wieku i jest jednym z najbardziej kompletnych rękopisów Biblii napisanej po grecku. W XVII wieku za pośrednictwem Patriarchy Konstantynopola Cyryla Lukarisa został zaprezentowany na dworze Króla Anglii i na Wyspach już pozostał. Wiek później badacze określili go mianem najstarszego i  najlepszego tekstu Nowego Testamentu, który powinien stanowić podstawę do jego rekonstrukcji. Tak było, aż do odkrycia Kodeksu Synajskiego.

Kodeks ten jest również ciekawy ze względu na problematykę autentyczności tzw. perykopy o kobiecie cudzołożnej. Bibliści podejrzewali wcześniej bowiem, że fragment Ewangelii wg Św. Jana  (J 7,53-8,11) mówiący o konfrontacji Jezusa z faryzeuszami i sądem nad jawnogrzesznicą nie jest oryginalny. Wczesne teksty, jak Codex Alexandrinus, a konkretniej brak w nich przypowieści o cudzołożnicy, zdają się to potwierdzać. 
Henryk Siemiradzki, "Chrystus i jawnogrzesznica", 1873