Ani powstanie Sakramentarza
tynieckiego, ani wykonanie w Tyńcu Graduału
opata Macieja Skawinki, czy też Antyfonarza
opata Mścisława nie byłoby możliwe, gdyby nie gęsie pióro...
Dzisiaj trudno nam
sobie wyobrazić, abyśmy musieli sami
przygotowywać narzędzia pisarskie. Wystarczy przecież otworzyć dokument
tekstowy w komputerze albo wziąć kartkę papieru i kupić najtańszy długopis.
Tymczasem
średniowieczni kopiści sami dbali o odpowiednio spreparowane pióra do
pracy. Podobnie jest dzisiaj w Tyńcu, gdzie pióra ostrzą mnisi, aby mogły być potem użyte w czasie warsztatów.
Udało nam się podpatrzeć jednego z nich przy tej, zupełnie
dzisiaj niepraktykowanej, pracy.
Zobaczmy więc jak w Tyńcu ,,powstaje" gęsie pióro.
Niezbędne nam będą oczywiście pióra, najlepiej gęsie ale
nadają się też np.: łabędzie. Początkowo są one miękkie, a przez to
trudne w ostrzeniu, trzeba je więc zahartować. Można to zrobić tak jak dawniej –
wygrzać w gorącym piasku.
Zaopatrzony we współczesne nożyki i uzbrojony w
benedyktyńską cierpliwość brat Karol, może zabrać się do ostrzenia.
Pierwszy etap pracy to ścięcie pod odpowiednim kątem
końcówki zahartowanego pióra.
Następnie trzeba w środku dutki zrobić podłużne nacięcie,
ale tak aby jej nie przeciąć !
Końcówkę pióra należy teraz delikatnie i z wyczuciem zgiąć w
taki sposób aby usłyszeć pstryknięcie, ale zarazem nie możemy pozwolić by dutka
się przełamała. Jeżeli brat Karol zrobił to dobrze (a na ogół robi) to w
trakcie pisania atrament będzie swobodnie spływał wzdłuż wykonanego wcześniej nacięcia.
W ostatnim akcie ostrzenia pióra docinamy końcówkę w
poprzek.
Te końcówki były prawdziwą zmorą skrybów ponieważ często się
rozdwajały i tępiły. W związku z tym kopiści w czasie przepisywania musieli je
bardzo często docinać, a na podorędziu mieli gotowych nawet i sto piór w
zapasie! Brat Karol najwyraźniej o tym nie wie, dlatego się uśmiecha myśląc, że
praca już skończona.
W końcu jednak, po kilku godzinach ostrzenia, mnich-skryba otrzymuje upragnione pióra i może
zasiąść do kopiowania tekstu.