środa, 30 marca 2016

Biblioteka: "żądza posiadania książek", czyli o bibliotece Załuskich słów kilka.

W naszym cyklu poświęconemu bibliotekom przeskakujemy  nietypowo z początków bibliotek średniowiecznych na wiek XVIII.

„Jedni pałają namiętnością do koni, drudzy do ptaków, inni do zwierząt, a mnie atoli od chłopięctwa ogromna opanowała żądza posiadania książek”. Mawiał Józef Andrzej Załuski, który już w wieku 18 lat posiadał wcale nieskromny księgozbiór.
Józef Andrzej Załuski

Zacięcie bibliofilskie odziedziczył po swoich przodkach również starszy z Załuskich Andrzej Stanisław. Miał on pokaźny księgozbiór na Marywilu w Warszawie.

Z dwóch braci prawdziwym miłośnikiem starodruków był jednak Józef, który kiedy tylko opanowywała go „żądza posiadania książek” potrafił się imać najróżniejszych sposobów, aby je zdobyć. Najczęściej po prostu księgi kupował lub dostawał w darze, ale bywało, że  pożyczał je…z nadzieją, że nikt nie upomni się o ich zwrot. Zdarzało się czasami, że  kiedy zawiodły wszelkie legalne środki pozyskania dzieła, uciekał się do kradzieży bezpośredniej.

Wizyta Józefa w watykańskiej bibliotece stało się dla młodego Załuskiego inspiracją to stworzenia podobnej biblioteki w Polsce. Pamiętajmy, że w XVIII wieku w naszym kraju istniały prywatne księgozbiory, ale  nie było ż a d n e j biblioteki narodowej. Wiek zwany „oświeconym” takowej się domagał.

Dwaj bracia Załuscy dopięli w końcu swego i otworzyli bibliotekę w pałacu Daniłowiczowskim w Warszawie, dokładnie 8 sierpnia 1747 roku.
Zygmunt Vogel, biblioteka Załuskich.


Biblioteka jak każde miejsce publiczne musiała posiadać swój regulamin przestrzegany przez jej użytkowników. W zapisach tegoż były takie, które nas dzisiaj nie powinny dziwić: zachowanie ciszy, wpłacanie kaucji i zostawianie dokumentów tożsamości przy wypożyczaniu książek, ale są i takie, które dzisiaj praktykuje się cokolwiek (jeśli w ogóle) rzadko, jak to, że przed czytaniem powinno się odmówić Zdrowaś Mario, w intencji fundatorów biblioteki.
Exlibris biblioteki Załuskich.


Kradzież książek uznawano za świętokradztwo, i aby temu zapobiec Załuscy postarali się nawet u Papieża o ewentualne nakładanie ekskomuniki na złodziei bibliotecznych (Ciekawe, czy czyniąc to Józef Andrzej bił się w pierś na wspomnienie rzadkich, ale jednak stosowanych przez niego sposobów powiększania swego księgozbioru).

Losy biblioteki były długie i zawiłe i nie miejsce tu, aby je opisywać. Wystarczy tylko wspomnieć, że znaczna część księgozbiorów braci Załuskich znajduje się od końca XVIII wieku do dzisiaj w rosyjskiej Bibliotece Narodowej w Sankt Petersburgu i wciąż czeka na powrót do kraju.

W Polsce bibliotekę Załuskich zastąpiła po wojnie Biblioteka Narodowa.